SZKOŁA POD ŻAGLAMI
STS Fryderyk Chopin
(02.05 - 18.06.2005)
|
|||
Wrażenia -
Marcin
- Wachta III |
wybrane zdjęcia
- fot. Gosia Talar |
strona
www
Szkoły po żaglami - autor Anna Drapella |
|
fot. Anna Drapella
|
Dziennik Jacka
Szkoła pod żaglami - 02.05-18.06.2005
ˇ 1
maja 2005r. - niedziela ˇ 2
maja 2005r. - poniedziałek
ˇ 3 maja 2005r. - wtorek 0715
- dzwoni komórka Kucika. Kuba się obudził i zaczął się lekko denerwować
;-) Na dworze bardzo, bardzo gorąco. Słońce aż tak mocno nie świeci, ale za to jest parno, duszno. Ok. 1000 - 1700 - czas wolny - zwiedzanie Fort - de France Pomagam cookowi przenosić jedzonko do chłodni (ale jestem pomocny, nie?) ;-) 1700 - obiad Każdy
dostaje swój pas, szelki , czy jak to się tam nazywa. Mój numer: 47 ˇ 4 maja 2005r. - środa 1200-1240 - wachta z jakąś dziewczyną (dopiero po paru dniach dowiedziałem się, że była to Kasia Seneńko). Pani oficer Gosia ;-) grała cały czas na gitarze jakieś przeboje (szanty ;-)) Agata siedziała i gadała z Łukaszem. A tak w ogóle to Paula (zwana Mariolką) obudziła mnie o (no właśnie. Myślałem, że ale zachowałem spokój) 0122 i powiedziała: "Jacek Latos wstawać!!! Już powinieneś być dawno na wachcie" 0135 - przeszedłem się po tym naszym żaglowcu i sprawdziłem czy wszystko gro. Później tylko na pytanie Gosi: "Jak tam stoimy?" odpowiadałem stanowczo: "Dobrze!". 0240
- koniec wachty ˇ 5 maja 2005r. - czwartek -parę minut przed 700 - oddzywa się przepiękny, kojący głos: "ALARM DO ŻAGLI. WZIĄĆ SZTORMIAKI, BO MOŻE PADAĆ. ZA 3 MINUTY ZAŁOGA NA RUFIE." 0720
- śniadanie: płatki kukurydziane + mleko, ser: biały i żółty
0400-0520 - wachta z Najtasem
Zwiedzamy miasteczko, uczestniczymy w Festiwalu Jazzowym. 1630 - powrót na barkę Jeżeli ktoś byłby ciekawy i interesuje się sprawami z dziedziny medycyny, to podaję do informacji, że właśnie dzisiaj pani profesor Eckert i ja zachorowaliśmy na chorobę zwaną po łacinie vomitus. Jednak warto podkreślić, iż przebiegała ona w stopniu nieutrudniającym pracę.
Dzisiaj III wachta skrobała te białe poręcze, czy jak to tam się nazywa. Mariolka, Kate i Najtas - prawa burta, Zuza i ja na lewej (tutaj praca była ograniczona ze względu na wyżej wspomnianą dolegliwość ;-)) 1400 - obiad: schabowy (podobno pierwszy i ostatni raz podczas tego rejsu) 2 alarmy do żagli - brasowanko ;-) 2120 - 2240 - wachta z Najtasem W "kartonie" są takie fajne napisy: 1.
Nigdy nie spóźniaj się na alarmy i banderę. Jeśli coś kochasz puść to wolno - jeśli wróci jest Twoje, jeśli nie - nigdy tego nie było. Trzeba żyć, a nie tylko istnieć Tu nauczyłem się odróżniać to, co ważne, od tego, co pilne. Kto nie dąży do rzeczy niemożliwych, nigdy ich nie osiągnie. ˇ 8 maja 2005r. - niedziela Piszę na laptopie listę załogi. Dyktują mi: Paula, później Agata. Natalia zapoznała się z fajną małą dziewczynką ;-) (mam zdjęcie) Drobas, Dolores, Ania, Mateusz, Marta, Ryszard i ja zgubiliśmy się podczas spacerku. sa sa sa. No, ale wiadomo. Załoga Chopina poradzi sobie ze wszystkim Jeden z tych ziomali robi fajne "stworzonka" z liści - dostają je niektóre dziewczyny ;-) 1330
- na stateczek
ˇ 9 maja 2005r. - poniedziałek - I KAMBUZZZZZZZZZZZZZZZZZZZ 0615
- Kuba, Jacek i ja powoli, ale naprawdę powoli wstajemy Kroję przez chwilę pomidory, po czym cook stwierdza, że lepiej będzie jak on to sam zrobi. Dalej przez dłuższyyyyyyyyyy czas myję naczynia. 0900 - (spóźnienie ok.35-40 min.) - całodzienna wycieczka po Dominice ;-) Rozmieszczenie pasażerów w jednym z busików:
(tak mam narysowane ;-)) 1630-1740
- mycie naczyń (tylko ja, bo Kuba z Jackiem jeszcze nie wrócili ;-(
)
0930-1220 (malutka przerwa)-1345 - prace bosmańskie Gosia Cebo i ja malujemy nasz żaglowiec z pontonu. Na początku idzie to trochę powoli, ale trening czyni mistrza 1400 - obiadek: zupa pomidorowa, ziemniaki, ale takie zwykłe, jajka z sosem musztardowym, fasola zielona, dłuuuuuuga, kompot Zwiedzam z Najtkiem fort na Dominice Oglądamy film Piraci z Karaibów ˇ 11 maja 2005r. - środa 0930-1230
- malowanko lewej burty z Pawłem. Podczas tej pracy kolega Najtek sprawił,
że mój klapek zaczął sobie pływać. Podczas zwiedzania Les Saint przez ulicę szedł orszak pogrzebowy. Jeden gostek jechał właśnie na skuterze i niechybnie przewrócił się na środku trasy. No cóż, trzeba było chwilkę poczekać 1830 - obiadokolacja: zupa grzybowa, ziemniaki, surówka, wątróbka ˇ 12 maja 2005r. - czwartek
1400
- obiadek: zupa z warzywami, spaghetti 1822-1930 - szkolenie w razie alarmu opuszczenia statku 1935 - kolacja: szynka, ser żółty, jogurt
Stoimy 1h w banku (St Marten), żeby wymienić Euro na dolary. Niestety Jacek G. źle zrozumiał informację podaną mu przez pracownika banku. Zamiast 1,60 $, dostaliśmy 1,06 $, ale to przecież tylko przestawienie dwóch cyferek ;-)
Ze względu na chorobę, o której wspomniałem przerwałem dziennik do 18 maja. Jedynie co pamiętam, to 14 maja zaczęły się lekcje (takich rzeczy się nie zapomina). A i jeszcze jedno 17 maja - 2000-2100 - pierwsza lekcja geografii z kapitanem. ˇ 18 maja 2005r. - środa Dzisiaj podnoszę pierwszy i ostatni raz banderę. Teraz mogę się przyznać, że z Najtkiem zawsze braliśmy wachtę od 400-600, żeby tylko uniknąć tego rodzaju zadań ;-) Podczas prac bosmańskich "skrobiemy" klasę. Pan Wiesiu jest lekko niezadowolony z tempa naszej pracy. Trzy razy powiedział: Jak oni tak będą sobie pukać, to my do Azorów tego nie skończymy !!! tonem nieco gniewnym. Dzisiaj
p. Eckert zrobiła nam kartkówkę. Ale jaja ! ˇ 19 maja 2005r. - czwartek Na wachcie o 2400 tylko Paweł i ja byliśmy punktualnie. Największe spóźnienie odnotowano u kolegi Najtka: 35 minut! Mieliśmy za to "upomnienie" ;-) od kapitana. ˇ 20,21 maja nie wydarzyło się nic szczególnego. ˇ 22 maja 2005r. - niedziela Pierwszy dzień bez zajęć lekcyjnych !!! No i znowu nadchodzi ................. WACHTA KAMBUZOWA !!!
W kuchni byliśmy w następujących godzinach: 645-1030 i 1200-2118 (tu były dwie maluuuuuuuuutkie sjesty, trwające raptem 40 minut. Około 1700 - BUDYŃ CZEKOLADOWY ;-)
Ostry złowił wielllllllllką rybę. Zuzanny mają imieniny. Z tej okazji po kolacji każdy otrzymuje po 2 kawałki ciasta. Dzisiaj pierwszy raz podczas trwania rejsu zobaczyliśmy delfiny. 2100-130 - disco, disco ;-) ˇ 26 maja 2005r. - środa Przeciąłem się wiertarką w II palec lewej ręki. Krewwwwwwwwww ;-( ˇ 27 maja 2005r. - piątek 0526 - wschód Słońca - naprawdę super ;-) Zauważyliśmy boję, oznaczoną następująco: AE 52. Miało to miejsce na współrzędnych geograficznych 37 21'N i 39 21'W
320-430 - Z Najtkiem na rejach. Odwiązywaliśmy Górnego Marsla, Brama i Bombrama. Miałem wejść na Trumsla, ale pani oficer zrezygnowała ;-( ˇ 29 maja 2005r. - niedziela Drugi oficer rozmawiał przez UKF-ę z załogą holenderskiego jachtu (38 04'N;32 35'W) Drugi dzień bez lekcji ;-) ˇ 30 maja 2005r. - poniedziałek - KAMBUZ, KAMBUZ, KAMBUZ 650-1715 i 1820-2200 - my na serio tyle siedzieliśmy w kambuzie. My po prostu wszystko dokładnie robiliśmy Dzisiaj na obiadek placki ziemniaczane W godzinach 2200-2330 wachta kambuzowa doskonaliła fryzjerski fach ;-)
Czwarty dzień bez zajęć lekcyjnych. Alarm ćwiczebny MOB I zaczęła się ta olimpiada ˇ 1 czerwca 2005r. - środa
1400 - Nareszcieeeeeeeeeeee ląd !!! (Ponta Delgada) 1700-2000 - wachta z Pawłem Kapitan poprosił Pawła i mnie abyśmy pomogli przenieść worek z cementem. Niestety po tych pracach bosmańskich, zajęciach lekcyjnych, nocnych wachtach było to niemożliwe. W końcu "Pan Cement" (wtajemniczeni wiedzą o co chodzi) dał sobie radę.
0400-0800 - wachta. Zuza siedziała i pilnowała żaglowca (a nie barki z węglem), a Najtek i ja spaliśmy w klasie. Dzięki Zuza za ten gest dobroci ;-). Od 0530 mieliśmy malować logo, ale komuś nie chciało się wstać (nie będę sypał nazwiskami). Malowanko zaczęło się o 0715 i tak jakoś się złożyło, że pracę tę wykonywały dziewczęta (sa sa sa sa sa).
KAMBUZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZ Skończyliśmy trochę wcześniej. Podwieczorek - budyń malinowy !!! ˇ 8 i 9 czerwca - brak prac bosmańskich. Jaka szkoda
Imieniny III oficera - Gosi. No właśnie, właśnie Ten poranny alarm do żagli ;-) III wachta jako .. z wacht ;-) przygotowała swojej oficer naprawdę dobre śniadanko, w skład którego wchodziły 2 grzanki z nutellą oraz 2 z dżemem wiśniowym, ponadto różne smakołyki, jak i także 3 kisiele, gdyby zaszła potrzeba ;-)
//hehe... Ale mnie wrobili! Nie mogłam cos spać w nocy, słuchałam walkmena. Zaczynalismy wachte o 0800 rano, wiec sniadanie - cala wachta nr 3 - mielismy zjesć przed bandera o 0730. Przyleciała Paula do mojej kabiny z krzykiem: "Gosia wstawaj!!! Kapitan wkur.. czeka na ciebie w salonie kapitańskim! Zaspałas na alarm do żagli (...)" No ładnie - pomyslałam. Nigdy na statku nie mogłam się porzadnie wyspać, więc bardzo możliwe. Słuchawki na uszach - mogłam nie słyszeć alarmu. Pewnie jeszcze zaspałam też na banderę, więc już w ogóle lipa!!! Zerwałam się szybko, pobiegłam do salonu. Po drodze dorwałam Zuzę, zapytałam, czy faktycznie był alarm i co tam na górze się dzieje? A Ona mi na to - że owszem!! Własnie skończyli brasowac i zwijać żagle!! Zuzę też wkręcili w cały plan ;-)) Zajebiscie!! - powiedziałam zdecydowanie niezadowolona;-) Wchodzę więc do salonu, zapala się swiatło. A tam cała moja wachta z przygotowanym (jak wyżej opisał Jacek) sniadaniem i zaczynaja spiewać mi "Sto lat". Super! Potem na banderze jeszcze wszyscy odspiewali wspólnie, poczęstowałam upieczonymi ciastkami. Napis jest na zdjęciu - też pięknie! Było mi bardzo miło, nie spodziewałam się kompletnie! Na koniec kuk wyszedł z blacha pizzy o wymownym kształcie "hawaja". Wtedy już się wzruszyłam... Nie pamiętam tak wspaniałych imienin!! Dziękuję Kochani Wam bardzo!!! (Gosia)//
Dzisiaj każdy został ostemplowany, żeby Neptun wiedział za kogo się brać Po tym rytuale p. Modelska z wielką powagą rzekła: Naprawdę bądźcie czujni i uważajcie. Bym zapomniał !!! Na języku polskim było trochę inaczej. Se poszańciliśmy!!!
Zostały wysłane oceny. ˇ 11 czerwca 2005r. - sobota CHRZESSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSST !!! ˇ 12 czerwca 2005r. - niedziela 0930-1400 i 1500-zależało od bosmana ;-) Zuza
Z., Kuba i ja "wciągamy" Brama na Grotmaszcie. Po tej "robocie" trzeba było iść do doktora. ˇ 13 czerwca 2005r. - poniedziałek Ostatni kambuz ;-( Paweł i Agata za karę siedzą do 2.00 na wachcie ;-) (nie będę pisał za co) Obiad: kaszanka ;-) Podwieczorek: galaretka Po skończonej pracy w kambuzie oglądamy Desperado. (Gosia, dzięki za laptopa!)
II etap olimpiady Widzimy platformy wiertnicze i duuuuży chiński kontenerowiec.
Jacek
Latos - Wyostrzony delfiniak
|
||||||
Opowiadanie - Marcin (Najtas)
Za górami, za lasami i za wielką wodą Kolejna "Szkoła Pod Żaglami" właśnie trwa. Pod komendą kapitana Adama Kantorysińskiego dwudziestu jeden uczniów z całej Polski poznaje prawdziwy smak życia na żaglowcu, gdy bryg "Fryderyk Chopin" niesie nas przez Atlantyk. Ale po drodze Piraci
z Karaibów
Przyroda na wyspie jest prawie nie tknięta przez człowieka, gęste lasy pokrywają niemal całą Dominikę, dwie drogi na krzyż (a wyspa nie jest taka znowu mała) zapobiegają zanieczyszczaniu powietrza spalinami. Kokosy, banany, kakao, cynamon - na wyciągnięcie ręki, o ile jesteś w stanie sięgnąć dostatecznie wysoko ;-). Niestety, nie wszystko jest takie piękne i cudowne. Na brzegach wyspy można zobaczyć osiadłe stateczki (głównie kutry rybackie), a ściślej mówiąc wraki - to pozostałości po tutejszych huraganach. Z braku środków nikt ich stamtąd nie usuwa, służą więc miejscowym jako suszarnie do prania. Na
samej wyspie, w wielu miejscach, wyrastają coraz to nowe górki śmieci,
których nikomu się nie chce usunąć. Szkoda, bo takie widoki mocno
kontrastują z towarzyszącą im kolorową, bujną roślinnością. Niedawno
odbyły się na Dominice wybory, może więc nowy rząd, jak to obiecują
wszechobecne plakaty, "pchnie ten kraj to przodu".
Do brasowania!
Do obowiązków załogi należą jeszcze prace bosmańskie (od szorowania pokładu przez malowanie wszystkiego co się da po szlifowanie i polerowanie), obowiązkowe wachty (po dwie lub cztery godziny, w dzień i w nocy, od ośmiu do dziesięciu godzin na dobę) oraz lekcje (tak, mamy tu prawdziwe lekcje). Na sen i odpoczynek pozostaje niewiele czasu. Niekiedy w środku nocy kapitan robi nam niespodzianki w postaci alarmów manewrowych. Rozlega się znienawidzony już ;) dźwięk dzwonka, znacznie gorszy niż ten szkolny, zaraz po nim słyszymy z głośników: "alarm do żagli" i od tego momentu załoga ma trzy minuty by zjawić się na pokładzie. Czasem manewry trwają kilkanaście minut, czasem grubo ponad godzinę Tak więc dostajemy w kość, nie ma co. Ale nikt nie narzeka, bo w końcu każdy, lepiej bądź gorzej, wiedział w co się pakuje. A jeśli nie, to zawsze można przypomnieć sobie tutejszą złotą myśl - mogło być gorzej ;). Ku
brzegom angielskim już ruszać nam pora
01.06.2005 Marcin
Najtkowski
|
Zobacz także:
GALERIA
- |
strona www SZKOŁA POD ŻAGLAMI (02.05-18.06.2005) na pokładzie STS Fryderyk Chopin autor - Anna Drapella |
GALERIA
- Kieler Woche 2005 (18.06-27.06.2005) na pokładzie STS Fryderyk Chopin |